Karakałpakstan, autonomiczna republika w granicach Uzbekistanu jest dość osobliwym tworem. Mieszkają tam Karakałpacy, Uzbekowie, Kazachowie. Ogromny połać ziemi niczyjej z wyschniętym jeziorem Aralskim i niewielkimi osadami niegdyś przyciągał rzesze rybaków chcących zarobić na połowie. Droga z Khivy (Chiwy) jest bardzo monotonna, 400km piaszczystej równiny – gdzieniegdzie tylko pasą się tutaj wychudłe stada krów, które nie mam pojęcia skąd się biorą i dokąd zmierzają. Pośrodku tej nicości przeżyłyśmy kilka najlepszych dni w trakcie całej podróży. Nie ukrywam, że po prawie miesiącu tułaczki miałam już trochę dość ludzi i chciałam pobyć w ciszy sama. W trakcie jednej z rozmów telefonicznych z Anvarem, gdzieś między słowami przemyciłyśmy to pragnienie i nasz niezawodny przyjaciel od razu kazał nam jechać to Ayaz-Kala. Ach gdyby tak każdy mężczyzna precyzyjnie odgadywał pragnienia kobiet świat zamieniłby się w krainę miodem i mlekiem płynącą! 🙂
Ayaz-Kala
Twierdza Ayaz-Kala, położona 30 km od Khivy, jest uważana za jedną z najbardziej efektownych pozostałości starożytnego Chorezmu. W rzeczywistości jest to kompleks trzech fortec, zgrupowanych wokół wzgórza. Ich podstawową funkcją była obrona żyznych ziem doliny rzeki Amu-Darii, której dawne koryto znajdowało się właśnie na tych terenach. Najstarsze części budowli pochodzą przełomu IV i III wieku p.n.e. Najlepiej zachowana Ayaz-kala I zabezpieczała przed najazdami nomadów, pozostałości jej murów sięgają obecnie wysokości około 10 metrów. Prawdopodobnie twierdza nadal była używana, aż do I wieku naszej ery, a nawet mogła pozostać schronieniem dla mieszkańców z czasu wczesnego średniowiecza. W okolicy znajdowało się niegdyś kilkadziesiąt takich fortyfikacji, do naszych czasów zachowało się we względnie dobrym stanie tylko kilka nich. Część z nich została zniszczona przez najeźdźców, inne same się rozpadły. Głównym materiałem budulcowym była przecież zwykła glina, błoto i słoma. W Karakałpakstanie prowadzone są nadal prace archeologiczne, więcej informacji na temat wykopalisk i kultury tego regionu możecie przeczytać tutaj . Najlepszym miejscem, z którego możecie wyruszyć na pieszą wycieczkę po ruinach jest Ayaz Kala Yourtes. Polecam Wam jednak nie mieć wygórowanych oczekiwań co do warunków zakwaterowania. Prysznic raczej odpada, może uda Wam się załapać na trochę zimnej wody żeby przepłukać zęby i to tyle. Jest za to wino, przemiła właścicielka, miliony gwiazd na bezchmurnym niebie, ognisko, długie rozmowy o rzeczach ważnych i błahych, absolutna cisza i ciemność – czego nie uświadczycie w mieście oraz poczucie, że nawet na końcu świata można poczuć błogość w sercu i namiastkę domu, którego atmosferę przywiozą Wam obcy ludzie z całego świata.
Ali – nasz kierowca za całe 75 dolarów przejechał z nami trasę z Chiwy do Moʻynoq (400km) oraz zawiózł nas z powrotem do Nukusu (jakieś kolejne 200km) spędzając z nami kilka dni. Pytajcie i negocjujcie w miejscach gdzie śpicie, my dostałyśmy rekomendację naszego kierowcy w Meros B&B w Chiwie.
Toprak Kala
Bawełna – złoto eksportowe Uzbekistanu. Przyniosła pieniądze i rozpacz.
Marzeniem władz sowieckich było uczynienie Uzbekistanu „bawełnianym imperium” środkowej Azji. Problemem jest fakt, iż cały kraj to niemal pustynia, a bawełna to roślina która potrzebuje ogromnych ilości wody by wzrastać. Od lat 50. dwie najważniejsze rzeki regionu Syr-daria i Amu-daria zostały zaprzęgnięte w służbie radzieckiej idei, zamiast stale zasilać zasoby Jeziora Aralskiego zaczęły wsiąkać w suchą glebę na której uprawiano bawełnę. Ilość wody w korytach rzek zmniejszyła się o połowę. Dołóżmy do tej kombinacji niedorzecznych pragnień jeszcze charakterystykę geograficzną kraju. Uzbekistan to jeden z dwóch państw na świecie podwójnie śródlądowych. Co to oznacza? Że zarówno sam kraj nie ma dostępu do morza jak i nie graniczy z żadnym innym, które takie dojście by posiadało.
Dotarłyśmy do Moʻynoqu, dawnego portu. Czwarte, największe jezioro świata zniknęło niemal całkowicie w trakcie kilkudziesięciu lat z mapy świata. Obecnie aby zobaczyć niewielką kałużę słonej wody, trzeba pokonać samochodem pustynię która rozpoczyna się u brzegu Moʻynoqu, a kończy ponad 200km dalej. Wszystko dlatego, że pewnego dnia ktoś postanowił zamienić pustynny teren Uzbekistanu i Kazachstanu w okolicach tego cennego akwenu w plantację bawełny. Ktoś postanowił hodować słonie na Alasce i tego dokonał. Skutkiem tego cały kraj i środkowa Azja pozbyła się największego źródła wody. A ja…zbierałam muszelki (na pustyni!!!) 200km od brzegu jeziora i dopiero po jakimś kwadransie dostrzegłam abstrakcyjność tej czynności…
Poniżej kilka zdjęć z nekropolii w Mizdakhan, której początki sięgają ponad 2.tys lat wstecz. Prócz funkcji cmentarza, Mizdakhan jest również miejscem pielgrzymek. Historię tego miejsca możecie przeczytać tutaj.
Witajcie w piekle bez photoshopa! 🙂
- Tutaj nic się nie marnuje, wszystkie części zwierzaków są sprzedawane na targu. Prawie przeszłam na wegetarianizm od tych widoków:) Za to Magdalena najchętniej założyłaby te kopyta i machała mi nimi przed nosem przez resztę podróży 🙂
- Na targu bywały i oto takie leżanki dla strudzonych pracowników, uważam się absolutnie za pokrzywdzoną, że nie posiadamy takiej w pracy! Przeciwdeszczowa na dodatek!
- Ostatni dzień, jest mi wszystko jedno w jakiej pozycji umrę i kiedy. Ten maleńki pokój na 5 siedzeń to CAŁA poczekalnia na CAŁYM lotnisku w Nukusie przed odprawą. dziękuję za uwagę….
- Spędziłyśmy z Magdaleną CAŁy dzień na poszukiwaniu poczty…. sklepu z kartkami… CAŁY dzień na nogach, żeby pan taksówkarz zawiózł nas dwie ulice od hotelu do największej placówki poczty gdzie….można wysłac telegram i zadzwonić z budki. Kartek brak. Znaczków również.
- Zwróćcie uwagę na modę – wszystkie kobiety chodzą w skarpetkach i kapciach i zupełnie się tego nie wstydzą!
- Sklep monopolowy. Nie kupuje się tu wódki w detalu tylko hurtem. Patrząc jak wygląda życie w Nukusie musiałabym tu podjeżdżać raz w tygodniu ciężarówką!
Ostatnie kuriozum przed odlotem. Magdalena nadaje bagaż. Panowie policjanci coś krzyczą i zabierają na rewizję. Idę. Patrzę. Powoli dogadujemy się po polsku/rosyjsku. Pokazuje nam prześwietlony plecak i po kolei wypytuje:
Mundurowy: Co to?
M: Sam zobacz.
Mundurowy: A to? A tamto?….. skanuje noże.. idzie dalej…. zatrzymuje się na kubku. Co to?
M: Kubek?
Mundurowy: To nie jest kubek. To granat.
M:?
Mundurowy: Problem. Masz duży problem. Rozpakuj plecak!
M: A te noże są ok? Kubek to problemem, a noże nie są?!!! Nożami nie mogę zabić, a kubkiem tak?!
Mundurowy: To nie jest kubek.To granat, widzę przecież.
Madzia aka mała terrorystka musiała się poddać i z nienawiścią rozpakować swój plecak przy uciesze całej kolejki ludzi 🙂 Żeby nie było – nikt nie protestował, przy mundurowych wszyscy grzecznie czekają na swoją kolej. W międzyczasie w rozpaczy wypiłam nasze ostatnie wino (żadne tam przepisowe 200ml płynu, noże i klasyczna butelka są dla nich ok). Myślicie, że ktoś mrugnął okiem patrząc jak piję z gwinta przy obsłudze? Problemem tylko było, że na całym lotnisku nie ma kosza na śmieci i musiałam wyjść z budynku aby uczynić tą prostą powinność i…. przejść odprawę ponownie, tym razem ostatni :))
Ps. Wierzcie mi, po odbyciu setnej bezsensownej rozmowy bardzo żałowałyśmy, że tym razem to nie był granat… 🙂
Na koniec jeszcze mały rzut oka na cały Jedwabny Szlak, który Wam ogromnie polecam 🙂
Overlanding the Silk Road from Nicolas Bori on Vimeo.
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz